Tegoroczny Międzynarodowy Dzień Tańca minął w Teatrze
Wielkim w Łodzi w prawdziwie hiszpańskim nastroju. Publiczność dwukrotnie miała
możliwość obejrzenia „Don Kichota” Ludwiga Minkusa z choreografią Aleksandra
Połubiencewa. Owacje na stojąco zwieńczyły 30 kwietnia drugi pokaz tej realizacji i sama nie
wiem, czy były one wyrazem protestu wobec obecnej sytuacji panującej w teatrze
czy raczej brakiem wyrobienia łódzkiej publiczności.
Niezależnie od tego, czy „Don Kichota” oglądamy z choreografią Połubiencewa czy Petipy to nadal jest to bardzo wymagająca choreografia, na którą składają się głównie pokazy. Nie bez powodu „Don Kichot” pojawia się na przeglądach i konkursach baletowych – to znakomity barometr umiejętności tanecznych i wyznacznik kunsztu wykonawczego tancerzy baletowych. Bo i nie ukrywajmy, nie wszyscy ukończywszy szkołę baletową mogą być dobrymi tancerzami baletowymi, szczególnie kiedy chodzi o balet klasyczny. A tu taki właśnie oglądaliśmy.
Znając możliwości zespołu z TWŁ i znając choreografię „Don
Kichota” z innych realizacji, w tym z pokazów konkursowych, zasiadłam na widowni z dużą ekscytacją i
oczekiwaniami. Piękna muzyka, piękna scenografia i choreografia złożona niemal
z samych pokazów! Cóż można chcieć więcej? Tymczasem wraz z mijającym czasem
moja ekscytacja mieszała się z narastającym zdziwieniem. Oczywiście były jasne
punkty prezentacji, ale nie będę ukrywać, że błędy i niedociągnięcia po prostu
je zdominowały. No bo cóż z tego, że cudownie i perfekcyjnie tańczyła Alicja
Bajorek, jeżeli partnerujący jej Yuki Itaya po prostu nieprawidłowo obciągał
palce (a właściwie nawet tego nie robił) i w rezultacie skracał gesty nóg i rąk,
czyniąc je przy tym niestarannymi. I to
nie był jeden moment czy dwa – on po prostu tak przetańczył cały spektakl. Pomijam już jedno ryzykowne podnoszenie, które dobrze, że nie skończyło się upadkiem. Jestem
zdania, że pokazy z Alicją Bajorek byłyby wyjątkowo pięknie, gdyby po prostu
jako Basilio zatańczył chociażby Dominik Senator, tancerz nie tylko świetny
technicznie, ale i mądrze partnerujący. Gwiazda spektaklowej Kitri na pewno zajaśniałaby
znacznie jaśniej. No cóż, moim zdaniem Itaya nie powinien był tańczyć tak
wyeksponowanej partii a przynajmniej jeszcze nie teraz.
Fot. J. Miklaszewska |
Kolejna niebywała dla mnie rzecz wydarzyła się podczas
pokazu Brandona Demmersa występującego jako Espada. Swój pokaz w ogóle skończył
bez akompaniamentu orkiestry Nie wiem,
czy to była wina dyrygującego Roberta Reimera czy raczej braku koncentracji Demmersa,
ale niestety nie wyglądało to dobrze. Demmers jest wysokim tancerzem,
tańczącym z pewną dystynkcją, wykonującym skoki dość wysoko i to zapewne
wydłużało czas wykonania ruchu, ale to według mnie nie powinno być
usprawiedliwieniem aż takich spóźnień w zestawieniu z muzyką. I znów pojawia
się pytanie, czy do tej partii właściwie wybrano tancerza? Za to świetnie
zaprezentowali się torreadorzy w pokazach grupowych. Zatańczyli bezbłędnie, synchronicznie
i równo - naprawdę patrzyłam na nich z dużą przyjemnością.
Na szczęście w spektaklu nie brakowało też scen
humorystycznych. Piszę „na szczęście”, bo nieco odwracały moją uwagę od wspomnianych
wyżej niedoskonałości. Muszę zatem tu wspomnieć o Bartoszu Białowąsie, który
jako Sancho Pansa wystąpił doskonale. Również świetnie zaprezentowały się: niezwykle subtelna Larisa Robles Zalevskaia jako Amor, Julia Sadowska jako
Dolores i Walentyna Batrak jako Mercedes. Świetny był też Paweł Kurpiel jako
Gamache. Brawo za wyrazistość. No i od dobrej strony pokazała się Stella
Walasik jako przyjaciółka Kitri.
Fot. J. Miklaszewska |
I to byłoby niestety na tyle. W spektaklu pojawiło się
zbyt wiele oczywistych błędów i niestaranności wykonawczych. Należy się jednak zastanowić
nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Od dłuższego czasu obserwuję sytuacje,
które dotąd pomijałam milczeniem – podenerwowanie obsługi, brak koncentracji
zespołu, trudne do zrozumienia decyzje artystyczne, gęstniejąca z miesiąca na
miesiąc atmosfera. Plus ostatnie afirmacje niezadowolenia, które dla wielu są…
zaskakujące (o cudowna nieświadomości!) i oczywiste błędy wykonawcze. Jako
specjalista ZZL widzę tu problemy wynikające z fatalnego zarządzania. I niezależnie
od tego, co jest przyczyną takich sytuacji, trzeba pamiętać, że artysta nie
jest w stanie tworzyć w ciągłym poczuciu niepewności i zagrożenia. Silny czy
długotrwały stres tancerzom nie sprzyja, bo dochodzi do przeciążenia statycznego mięśni, ścięgien, więzadeł i stawów. Grozi to
kontuzjami i bólem. Brak koncentracji to więcej błędów i ciągłe zmęczenie. A
przecież chcemy oglądać spektakle pięknie przygotowane, pięknie śpiewane i pięknie
tańczone. A zatem, co jest grane?
***
DON QUIXOTE
Balet
Teatr Wielki w Łodzi
30.04.2022
Choreografia: Aleksander Polubentsev z wykorzystaniem choreografii Mariusa Petipy i Alexandra Gorsky'ego
Kompozytor: Ludwig A. Minkus
Dyrygent: Robert Reimer
Obsada
Don Kichot: Wiktor Krakowiak-Chu
Sancho Pansa: Bartosz Białowąs
Kitri: Alicja Bajorek
Basilio: Yuki Itaya
Mercedes: Valentyna Batrak
Espada: Brandon Demmers
Lorenzo: Grzegorz Brożek
Gamache: Paweł Kurpiel
Amor: Larisa Zalevskaia
Dolores: Julia Sadowska
Juanita: Stella Walasik
Piccilia: Boglarka Novak
Koryfeje, Zespół Baletu i Orkiestra
Teatru Wielkiego w Łodzi