wtorek, 29 listopada 2022

Bo kto zakosztuje tańca... "Grek Zorba" w choreografii L. Massine'a w TWŁ - recenzja

 

Niedawne pokazy baletu „Grek Zorba” z muzyką Mikisa Theodorakisa oraz choreografią i librettem Lorki Massine’a zapełniły widownię Teatru Wielkiego w Łodzi do ostatniego miejsca. I słusznie, bo jest to spektakl, który trzeba obejrzeć - to ekscytująca opowieść nie tylko o miłości i jej konsekwencjach, ale przede wszystkim o radości życia, nadziei i poczuciu wolności na przekór wszystkiemu.

 

„Grek Zorba” w tej odsłonie miał swoją premierę w TWŁ w lutym 2020 roku, w czasie jak wiadomo mocno niesprzyjającym teatrom i od tego czasu cieszy się niezmiennie dużą popularnością - doceniany jest nie tylko przez publiczność ale i krytyków. No i trudno się temu dziwić. Ja miałam okazję obejrzeć listopadowy, ostatni w tym roku kalendarzowym pokaz „Greka Zorby”. Wyznam, że przyjemnie jest oglądać doskonale skomponowaną choreografię, która na dodatek jest świetnie wykonana. Tak, tak. I chociaż trudno mi będzie na dobre wyprzeć z pamięci „Casanovę” to na pewno myśl o nim już mocno przybladła. Tym bardziej, że tancerze pokazali swoją taneczną wrażliwość i świetny warsztat.


Fot. E. Ryszkowska

Na pewno bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Yuki Ytaya jako Manolios, który zatańczył precyzyjnie, sprężyście, z energią, która ładnie budowała tańczoną rolę. Jeżeli chodzi o widowiskowość wejść to właściwie pierwsza część spektaklu należała głównie do niego. Podobali mi się również Dominik Senator i Joshua Legge jako John i Zorba. Mogli pokazać się od różnych stron. Świetnie poradzili sobie z elementami dramatycznymi w kompozycji , sceny w których tracili swoje ukochane były doprawdy wzruszające. I choć Zorba żywił wobec  Madame Hortensji raczej litość niż miłość to scena, w której umiera Madame wzbudzała smutek a żal na twarzy Zorby nie wydawał się być udawany. Brawo. Także dla Alicji Bajorek. Dominik Senator natomiast jak zwykle świetnie partnerował Karolinie Urbaniak, swojej scenicznej ukochanej i bardzo ekspresyjnie realizował koncepcję choreografa. Obu tancerzy mogliśmy podziwiać na koniec w doskonałym, energetycznym finale i świetnych bisach. Było  przy tym sporo ładnie wyprowadzonych skoków.  Brawo.



Fot. E. Ryszkowska

Karolina Urbaniak w roli Mariny również wypadła doskonale. Uważam jednak, że do tej roli jest jeszcze troszkę za młoda, choć technicznie nie można jej niczego zarzucić. Ewentualne niedoskonałości raczej lokowałabym gdzieś w obszarze emocji. Jej Marina była hazardzistką świadomą swojej młodości i urody. Zaryzykowała grę o miłość do Johna i drogo za to zapłaciła. Tymczasem Marina Laury Korolczuk, którą oglądaliśmy w poprzednich pokazach „Greka Zorby”, kochała Johna całą sobą i była to miłość utkana z poświęcenia. Nie wiem, czy to kwestia wieku tancerek, może raczej różnych życiowych doświadczeń i osobowości? Wydaje mi się jednak, że chyba Marina Laury Korolczuk bardziej pasuje do tej choreografii, ale z drugiej strony dlaczego Marina nie miałaby być ryzykantką?  Propozycja Karoliny Urbaniak może się przecież podobać, bo była świetnie zatańczona.


Fot. J. Miklaszewska


Oczywiście  nie mogę nie odnotować, że sceny zbiorowe  były wykonane równo i z przejęciem godnym mieszkańców kraju śródziemnomorskiego. Jedna  zakończyła się poza akompaniamentem, ale nie będę się czepiać. Były choreograficznie ciekawie ułożone, przemyślane i dobrze wykonane. Tancerze nie tylko tańczyli, ale i grali swoje role. Bardzo mnie to cieszy, bo dzięki temu prezentowana choreografia nabrała dodatkowej głębi. Szczęśliwie „niezadowoleni” byli mniej widoczni, choć ich nastawienie do pracy scenicznej chyba nie uległo jeszcze zmianie. Oj, doprawdy, warto zastanowić się nad jakimiś zmianami życiowymi z szacunku dla samego siebie, własnej pracy twórczej i nazwiska.


Fot. E. Ryszkowska

Tak czy inaczej „Grek Zorba” to świetny spektakl  z dużym ładunkiem emocji, smutny i radosny równocześnie i – przede wszystkim – dobrze przygotowany i dobrze zatańczony. Akcja toczy się wartko, opowieść jest piękna a narracja logiczna. Sceny zmieniają się płynnie, przejścia pomiędzy nimi są ładnie skomponowane. Plus doskonała, pełna energii muzyka i szkoda tylko, że odtwarzana z taśmy. Oczywiście polecam uwadze widzów tę produkcję, bo warto poświęcić jej wieczór w teatrze.

 

 

 

*** 



GREK ZORBA
Balet
Teatr Wielki w Łodzi
Data premiery: 29.02.2020



Choreografia: Lorca Massine
Kompozytor: Mikis Theodorakis


Realizatorzy:

muzyka: Mikis Theodorakis
choreografia i libretto: Lorca Massine
scenografia: Zuzanna Markiewicz
reżyseria świateł: Adam Trautz
asystent choreografa, przekaz układu choreograficznego: Anna Krzyśków
inspicjenci: Mariusz Caban, Anna Krzemińska 

Obsada:

Zorba: Joshua Legge
John: Dominik Senator
Marina: Karolina Urbaniak
Madame Hortensja: Alicja Bajorek
Manolios: Yuki Itaya

Soliści, Koryfeje, Zespół Baletowy Teatru Wielkiego w Łodzi



piątek, 25 listopada 2022

Nie tylko od święta. „Straszny dwór” w reż. Krystyny Jandy w TWŁ

 

Z okazji Święta Niepodległości publiczność Teatru Wielkiego w Łodzi miała przyjemność obejrzeć dwa pokazy opery „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki w reżyserii Krystyny Jandy. To nie tylko najdoskonalsze dzieło Moniuszki, ale także jedna z najpiękniejszych kompozycji polskiej sztuki operowej XIX wieku. I jeden z lepszych spektakli operowych wystawianych w TWŁ. Nie jest to nowa produkcja – premiera odbywała się w październiku 2014 roku.


Fot.: E. Ryszkowska


Mocną stroną tej realizacji jest nie tylko muzyka, ale i bardzo dobre libretto Jana Chęcińskiego, z którym Moniuszko zetknął się po premierze „Halki” w Teatrze Wielkim w Warszawie w 1858 roku. Osią akcji „Strasznego dworu” jest oczywiście miłość, którą obudowano znakomitą intrygą. Dwaj bracia, Stefan i Zbigniew, wracają do domu po zwycięskiej bitwie i aby zawsze być gotowym do walki dla Ojczyzny składają śluby kawalerskie. Na wieść o ich powrocie przyjeżdża Cześnikowa, ciotka, która chce ich wyswatać z pannami, jej zdaniem najbardziej dla nich odpowiednimi. Dowiedziawszy się, że bracia wyruszają w podróż do Miecznika mieszkającego w Kalinowie, próbuje ich odwieść od tego zamiaru. Miecznik bowiem mieszka z dwiema córkami Jadwigą i Hanną, pannami na wydaniu a to z oczywistych względów nie podoba się Cześnikowej. Stara się więc Stefana i Zbigniewa od tego zamysłu odwieść strasząc ich… strasznym dworem. Bracia są jednak niezbyt lękliwi i wyruszają do Kalinowa - wszak mają tam do załatwienia pewną ważną sprawę natury finansowej. Co wydarzyło się dalej, nie będę tu jednak opisywać – biorąc pod uwagę popularność tej opery, chyba nie ma takiej potrzeby. Ważne jest to, że akcja toczy się wartko a towarzyszą jej fantastyczne arie. Natomiast tłem  dla perypetii miłosnych jest obraz Polski wraz z jej tradycjami szlacheckimi, kontuszami, polowaniami i dworkami.


Fot.: E. Ryszkowska

Przyznam, że po niedawnych wpadkach repertuarowych z dużą przyjemnością zasiadałam na widowni Teatru Wielkiego – nie tylko po to, żeby obejrzeć to chyba najbardziej znane publiczności dzieło Moniuszki.  Dodatkową zachętą były dla mnie nazwiska Dominika Sutowicza i Agnieszki Makówki w obsadzie. Sutowicz miał śpiewać partię Stefana a Makówka – Jadwigi. To ich występu oczekiwałam najbardziej i później ani przez moment nie czułam się zawiedziona. Z zachwytem patrzyłam na występ tych dwojga artystów i słuchałam wyśpiewywanych partii. Dużą przyjemność miałam i z tego, że na scenie pojawił się (nareszcie!) Grzegorz Szostak.


Fot.: E. Ryszkowska

No i nie mogę nie wspomnieć o zespole baletowym, który zatańczył  pięknego mazura. Jak wiele robi dobra choreografia i reżyseria!.. Tancerze wykonali taniec  z dużą energią i wydaje mi się, że bezbłędnie, bo nie zauważyłam żadnych niedoskonałości. To dobry zespół, byleby pozwolić mu spokojnie ćwiczyć i rozwijać się. Odradzałabym jednak eksponowania na scenie tancerzy niezadowolonych z tego, że tańczą i wystawiania ich w pierwszym rzędzie przy okazji zbiorowych partii baletowych. Dlaczego? Bo niezadowolona mina przydaje ciężkości i tak już ociężałym ruchom a nie wygląda to dobrze. W balecie kariery kończy się szybko i kiedy nadchodzi ten czas, należy umieć się z tym pogodzić. Tak czy inaczej, pomijając ową jednostkową ociężałość, mazur w wykonaniu tancerzy TWŁ podobał mi się bardzo.

Sądzę zatem, że „Straszny dwór” to jedna z najciekawiej wyreżyserowanych oper w TWŁ, ze świetnym ruchem scenicznym i zagospodarowaniem przestrzeni sceny. Doświadczenie Jandy wyniesione z teatru dramatycznego okazało się zdecydowanie korzystne  -  ta wersja „Strasznego dworu” jest po prostu ciekawa. Sielska, niezwykle malownicza scenografia, nawiązujące do epoki kostiumy - to dodatkowy, pozytywny walor tej realizacji. Nie bez powodu „Straszny dwór”  z TWŁ otrzymał nagrodę ENERGIA KULTURY 2014 za najlepsze wydarzenie kulturalne w Łodzi w 2014 oraz Złotą Maskę za najlepszy spektakl sezonu 2014/15. A ponieważ akcja rozgrywa się w okresie noworocznym, operę tę z powodzeniem można wystawiać nie tylko przy okazji Święta Niepodległości.


Fot.: E. Ryszkowska




***

Teatr Wielki w Łodzi
STRASZNY DWÓR

Kompozytor: Stanisław Moniuszko
Autor libretta: Jan Chęciński


Data premiery: 18.10.2014


Realizatorzy:

Kierownictwo muzyczne: Piotr Wajrak
Dyrygent premiery: Piotr Wajrak
Reżyseria: Krystyna Janda
Scenografia: Magdalena Maciejewska
Kostiumy: Dorota Roqueplo
Choreografia: Emil Wesołowski
Reżyseria efektów świetlnych: Katarzyna Łuszczyk
Przygotowanie Chóru: Dawid Jarząb

Obsada:

Miecznik: Przemysław Rezner
Hanna: Aleksandra Borkiewicz-Cłapińska
Jadwiga: Agnieszka Makówka
Damazy: Dawid Kwieciński
Stefan: Dominik Sutowicz
Zbigniew: Robert Ulatowski
Cześnikowa: Olga Maroszek
Maciej: Arkadiusz Anyszka
Skołuba: Grzegorz Szostak
Marta: Katarzyna Pisarek
Grześ: Krzysztof Dyttus
Stara niewiasta: Anna Kobylańska-Przybyła

Chór, Balet, Orkiestra, Chór dziecięcy Teatru Wielkiego w Łodzi

Dyrygent: Wojciech Rodak

Uczniowie Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Feliksa Parnella w Łodzi

poniedziałek, 21 listopada 2022

„Zemsta” pełna wdzięku i dobrego smaku. „Zemsta" Aleksandra Fredry w reż. Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi - recenzja

 

Zmierzyć się z klasyką i nie potknąć się o banał?  To doprawdy sztuka. Po obejrzeniu „Zemsty”  w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego - najnowszej produkcji Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi - sądzę, że jest to rzecz jak najbardziej osiągalna. Trzeba tylko wiedzieć jak to zrobić.


Krzysztof Jasiński nie silił się na przesadną oryginalność ani kontrowersje, co często zdarza się współczesnym  twórcom teatralnym, najczęściej młodym stażem i wiekiem. Przygotował natomiast „Zemstę” z wdziękiem i klasą, unikając przy tym nudy czy banału. Jego inscenizacja w przyjazny sposób zespoliła widownię ze sceną - aktorzy wchodzili w interakcję z publicznością, ale czynili to w sytuacjach uzasadnionych, jakby bohaterowie Fredry szukali potwierdzenia w oczach publiczności swoich wyborów i postaw, tego, co właśnie się wydarzyło na scenie. Wyglądało to bardzo naturalnie i jako widz miałam nieodparte wrażenie współuczestniczenia w scenicznych wydarzeniach.


Fot. K. Bieliński


Komedia została pierwszorzędnie zagrana. Postacie wykreowano "na bogato", ale – co ważne - bez przykrej dla oka przesady, zaprzeszłej teatralności ani nadmiernego uwspółcześnienia. Właściwie trudno mi wskazać, która kreacja tego wieczoru  podobała mi się najbardziej. Jedne były bardziej wyeksponowane a drugie mniej – to wynikało z tekstu Fredry. Po prostu każdą z ról zagrano precyzyjnie - gestykulacja, sposób poruszania się po scenie, mimika, modulacja głosu czy styl doskonale nadawały kształtu postaciom, ale nie czyniły z nich karykatur. Elementy satyry, które tutaj oczywiście pojawiły się, nie były groteskowo wyolbrzymione a to bardzo cieszy. Zresztą przy takiej obsadzie (doskonałej!) nie mogło być inaczej.


Fot. K. Bieliński

Spektakl został świetnie przygotowany także od strony plastycznej. Scenografia Marka Chowańca, z jednej strony nawiązująca do epoki a z drugiej na wskroś współczesna, była nie tylko atrakcyjna wizualnie, ale i funkcjonalna. Wydaje mi się, że twórcy towarzyszyła myśl o symetrii – mogę się jednak mylić. Anna Czyż natomiast zaprojektowała świetne kostiumy. Były one istotnym dopełnieniem kreacji aktorów.  Czyż  z wyczuciem dobrego żartu zaprojektowała niektóre kostiumy np. stroje nocne Podstoliny i Klary, ubiór Papkina czy śmiertelnie poważny kostium Rejenta. Brawo! Kostiumy Podstoliny i Klary (niekoniecznie te bardziej eksponujące wdzięki) chętnie widziałabym w swojej szafie.


Fot. K. Bieliński


No cóż. Nie wiem, czy przekonam do „Zemsty” programowych przeciwników lektur szkolnych. Nie wiem nawet, czy przekonam wielbicieli hrabiego Fredry ale równocześnie zwolenników wolnych związków czy związków partnerskich, bo sceną kończącą spektakl jest wesele Klary i Wacława a to takie przecież na wskroś tradycyjne podejście do życia… Pewne jest natomiast to, że „Zemsta” w Teatrze Jaracza jest inscenizacją przygotowaną  z doskonałym wyczuciem dobrego stylu i świetnie zagraną. Publiczność niezależnie od wieku może dobrze bawić się, bo sytuacji komicznych w tej sztuce jest wiele. Ale przede wszystkim może obserwować doskonały, rzetelny warsztat aktorski, który nie jest zakamuflowany jakimś twórczym eksperymentem. Eksperymenty najczęściej ukrywają zwyczajną nieudolność aktora czy reżysera, ale w tym przypadku na wprost pokazano po prostu dobry teatr. Polecam.


Fot. K. Bieliński


***

Zemsta
- Aleksander Fredro

Teatr im. St. Jaracza w Łodzi
Premiera 19.11.2022, Duża Scena



REALIZATORZY:

Reżyseria: Krzysztof JASIŃSKI
Scenografia: Marek CHOWANIEC
Kostiumy: Anna CZYŻ
Asystent reżysera: Robert LATUSEK
Inspicjentka, suflerka: Ewa WIELGOSIŃSKA


OBSADA:

Podstolina - Ewa AUDYKOWSKA-WIŚNIEWSKA
Klara - Elżbieta ZAJKO
Wacław, syn Rejenta - Mateusz CZWARTOSZ
Dyndalski, marszałek - Robert LATUSEK
Mularz 1 - Radosław OSYPIUK
Perełka, kuchmistrz - Karol PUCIATY
Mularz 2 - Mariusz SIUDZIŃSKI
Śmigalski, dworzanin Cześnika - Łukasz STAWOWCZYK
Rejent Milczek - Bogusław SUSZKA
Cześnik Raptusiewicz - Andrzej WICHROWSKI
Papkin - Bronisław WROCŁAWSKI


STATYŚCI:

Dawid BIERZGALSKI
Piotr KOWALSKI
Bogusław PRZYBYLAK
Krzysztof RUSIECKI



niedziela, 13 listopada 2022

Nie taki diabeł straszny. „Ballady i romanse” w reż. G. Gietzky’ego w Teatrze Pinokio w Łodzi - recenzja


Teatr Pinokio w Łodzi bez obawy mogą odwiedzać nawet programowi przeciwnicy lektur szkolnych. Najnowszy spektakl przygotowany w koprodukcji ze Śląskim Teatrem Lalki i Aktora Ateneum okraszony został sporą dawką dobrego humoru i naprawdę nie jest nudny. Gabriel Gietzky, reżyserujący „Ballady i romanse” nie tylko zaprosił widzów na zainscenizowaną na scenie próbę spektaklu ale także umiejętnie wciągnął ich do wspólnej zabawy.


Proj. Kaja Renkas


Realizatorzy „Ballad i romansów” sięgnęli po środki w zasadzie nie kojarzone dotąd ze scenicznymi wersjami dzieł Mickiewicza. W inscenizacji wykorzystali różne konwencje teatralne, pojawiło się sporo, pobudzającej do zastanowienia, ale i do uśmiechu – groteski. I bardzo dobrze uczynili, bowiem uniknęli nudnego patosu. Zachowali jednak piękno opowiadanych historii, czyniąc je przy tym intrygującymi dla widza. Obejrzeliśmy zatem „Romantyczność”, „Świtezia”, „Świteziankę”, „Rybkę”, „Lilie”, „Dudarza” i „Rękawiczkę”. Interpretacja każdej z tych ballad była inna i równie zaskakująca. Nie obyło się bez śmiechu, groteskowego morderstwa, estradowego przeboju a nawet romansu czy autentycznego wzruszenia. Szczególnie bardzo spodobały mi się "Romantyczność", "Lilie" i "Świtezianka”. Wielka szkoda, że w teatrach nie ma bisów… Może warto wprowadzić taki zwyczaj?

Reżyser zaadresował spektakl do młodzieży i widzów dorosłych. Sądzę jednak, że i młodsze dzieci nie nudziłyby się podczas przedstawienia. Na scenie dużo się dzieje, trudność tekstu mickiewiczowskich ballad nie byłaby zatem tu żadną przeszkodą w percepcji spektaklu. Ze względu na świetną dramaturgię i oprawę muzyczną realizacja ta przyciąga uwagę i angażuje widza (dosłownie!) w przebieg fabuły. Poza Mickiewiczem można odnaleźć w tym spektaklu samego... widza. Chyba jednak każdy z nas jest taki trochę romantyczny? Ja sądzę, że tak. Aktorzy umiejętnie wciągnęli publiczność nie tylko w świat mickiewiczowskich ballad, ale przede wszystkim w świat młodego człowieka, którego od romantyków dzieli jedynie forma komunikacji, bo uczucia i problemy pozostają niezmiennie te same. Podobnie zresztą jak nastroje i dręczące młodych ludzi dylematy.

W obsadzie spektaklu pojawiły się głównie nazwiska aktorów śląskiego teatru, ale w łódzkiej premierze zobaczyliśmy także Łukasza Batko i Natalię Wieciech z Pinokia. Ich występy zawsze oglądam z dużą przyjemnością. Zatem było pięknie! Z humorem, z szacunkiem dla wieszcza i ukłonem w stronę współczesnej publiczności. Brawo! Po niezbyt udanej premierze odbywającej się poprzedniego wieczoru w innym łódzkim teatrze, „Ballady i romanse” w reżyserii Gabriela Gietzky’ego doprawdy były dla mnie prawdziwym wytchnieniem, nie tylko w warstwie estetycznej. I myślę też, że z czystym sumieniem można "odrobić" pracę domową "z Mickiewicza" oglądając spektakl w łódzkim Pinokiu, dobrze przy tym się bawiąc.

 

 ***




Ballady i romanse
-Adam Mickiewicz

Teatr Pinokio w Łodzi / Śląski Teatr Lalki i Aktora Ateneum

Premiera:
Premiera: Katowice 16 września 2022r. / Łódź 22 października 2022r.

 

Realizatorzy:

Reżyseria: Gabriel Gietzky

Scenografia: Klaudia Laszczyk

Muzyka: Michał Zdrzałek

Choreografia: Szymon Michlewicz-Sowa

Multimedia: Paweł Szymkowiak

Wykorzystano projekcje studentów Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi: Macieja Bernasia i Mai Drząszcz-Van Reed „dziśszumimickiewiczszumidziś” oraz Natalii Godek „Świtezianka”
Przygotowanie wokalne: Dorota Dakszewicz

Asystent reżysera: Michał Skiba

Obsada:

Urszula Gołdowska, Aleksandra Zawalska, Dawid Kobiela, Michał Skiba, Bartosz Socha / Natalia Wieciech, Łukasz Batko

 

Przedstawienie zrealizowano w ramach Roku Romantyzmu Polskiego i projektu Romantyczność 2022 związanego z dwusetną rocznicą wydania Ballad i romansów.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.

 

XXVII Łódzkie Spotkania Baletowe - zapowiedź wydarzenia

  Już za kilka dni, bo 26 kwietnia rozpoczynają się Łódzkie Spotkania Baletowe. Tym razem publiczność będzie mogła obejrzeć sześć choreograf...