wtorek, 28 lutego 2023

Bo przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęciach innego człowieka. Teatr maski w łódzkim Arlekinie - recenzja

 

W sobotę 25 lutego o godz. 18 na Dużej Scenie Teatru Lalek Arlekin w Łodzi odbyła się premiera sztuki p.t. „Inna księżniczka Burgunda” w reżyserii Wojciecha Brawera. To propozycja skierowana do widzów mniej lub bardziej dorosłych, tych, którzy cenią klasykę i tych, którzy klasyki dotąd unikali.


Sztuka została oparta na dramacie Witolda Gombrowicza „Iwona księżniczka Burgunda” i choć mogłoby się wydawać, że wystawianie czegoś, co było wystawiane już wielokrotnie mija się z celem – bo cóż nowego można mieć do powiedzenia w temacie – to okazuje się, że można zrealizować spektakl, który będzie produkcją świeżą, niebanalną, pełną podtekstów i treści dodatkowych. No i przy okazji doskonale realizującą i dopełniającą myśl twórczą autora sztuki. Tym razem tak się stało. Wojciech Brawer podszedł do dzieła z dużym wyczuciem odczytując gombrowiczowską „Iwonę…” na nowo i posługując się maską jako narzędziem. W swojej adaptacji zrezygnował z niektórych wątków i postaci, co może i sprawiło mi malutką przykrość, nie mniej jednak całość przekazu, efektownie wzmocnionego użyciem masek, muzyką, choreografią i światłem, miała dużą dawkę ładunku emocjonalnego.




Fot. HAWA



Akcja spektaklu rozgrywała się na królewskim dworze, w otoczeniu Króla, Królowej i dam dworu. Wszyscy nosili maski, które pozwalały ukrywać prawdziwe uczucia i intencje, stając się opakowaniem dla miernej moralności człowieka. Kiedy w toku akcji postacie zdejmowały maski, stawały się takie jak my, z emocjami typowymi dla zwyczajnych ludzi. A kiedy je ponownie zakładały, ich zachowanie stawało się… teatralne, przeistaczały się w wydmuszki. Maska stanowiła jakby piękne opakowanie produktu kiepskiej jakości, czyli człowieka wewnętrznie słabego i pełnego wątpliwości. Aktorzy świetnie te zmiany odegrali. Fasadowość zachowań postaci w maskach silnie kontrastowała z indywidualnymi charakterami poszczególnych bohaterów dramatu.

Koncepcja użycia masek w spektaklu uwypukliła istotny problem. Wszyscy poniekąd jesteśmy aktorami i zakładając maski społeczne, udajemy, że jesteśmy inni niż jesteśmy. To gra. A kiedy pojawia się ktoś, kto sprzeciwia się owej grze, wtedy staje się wyrzutkiem, którego najchętniej wyeliminowalibyśmy z najbliższego otoczenia, bo przypomina nam jacy sami chcielibyśmy. Strach przed odrzuceniem, przed wyróżnieniem się i wyjściem przed pierwszy szereg ma swoje konsekwencje. Zatracamy godność, stajemy się oprawcami, dajemy milczące przyzwolenie na przemoc albo ryzykujemy stawiając na szali własne życie. Jacy zatem wtedy jesteśmy? Kiedy jesteśmy prawdziwi? Czy współczesny człowiek ma odwagę żyć bez maski?


Fot. HAWA


Kiedy na scenie pojawia się Iwona w jasnym, zwiewnym kostiumie wzbudza niepokój dworu. Jest taka inna, taka milcząca, jakby skupiona w aspekcie ducha, nie rozumiejąca a może nawet nie chcąca zrozumieć sensu gry społecznej, w jakiej rodzina królewska i dworzanie biorą udział. Najgorsze jest to, że nie ma maski! I to, że księciu spodobało się życie bez maski. Ta niezależność Iwony intryguje i drażni także króla. To nie mogło skończyć się dobrze.

Wyjątkowo piękną sceną jest ta, w której Iwona zakłada maskę podarowaną jej przez Księcia Filipa a robi to, żeby – być może – obronić się przed atakami dworu i dopasować się do otoczenia. No cóż, taką wybrała strategię przetrwania.. W tym momencie pojawiają się na scenie jej multiplikacje i wraz z nią wykonują niezwykle pięknie skomponowaną i niepokojącą w swoim wyrazie choreografię  Alexandra Azarkevitcha. Ów niepokój wzmocniły świetnie wyreżyserowane światła (Małgorzata Sendke) i muzyka (Piotr Klimek). To jedna z najpiękniejszych scen, jakie mogłam zobaczyć w teatrze w tym sezonie. Coś fantastycznego. Ta scena poza wywołaniem we mnie naprawdę dużego wrażenia estetycznego, przywołała na myśl taką refleksję: to nie skończy się na jednej masce! Jeżeli wejdziesz w taką grę, będziesz musiał mieć ich cały tuzin, aż zapomnisz jak naprawdę wygląda twoja twarz, jaki jesteś ten prawdziwy!


Fot. HAWA


Realizatorom bardzo zgrabnie udało się uchwycić antropologiczny sens maski jako elementu kultury. Maska bowiem nie tylko posłużyła zbudowaniu postaci na scenie, ale też pozwoliła tym postaciom ukryć pod ich materią prawdziwe JA. Maska posłużyła również zaznaczeniu statusu społecznego każdego z bohaterów no i była oznaką bezdyskusyjnego poczucia prestiżu. Stała się także narzędziem zbrodni i… samookaleczenia polegającego na dobrowolnej rezygnacji z dotychczasowych sposobów budowania tożsamości. Maski skonkretyzowały hierarchiczny układ porządku społecznego i w pewnym sensie uosobiły wartości grupy dworzan stając się tym samym podstawą łączącej ich więzi społecznej. Brawo zatem za wykorzystanie wielowymiarowości znaczenia maski w spektaklu i zwrócenie uwagi na zagrożenia wynikające z popadania w niewolę społecznych masek i koturnowych przebrań (brawa dla Mateusza Mirowskiego!), czyli takiego przesadzonego czy nadmiernego stosowania ich w kontaktach międzyludzkich.


Fot. HAWA

Na koniec pochwalę zespół aktorski. Iwona, czyli Joanna Nygard, Król Ignacy – Wojciech Schabowski, Królowa Małgorzata – Adrianna Maliszewska, Książę Filip – Błażej Twarowski (gościnnie), Szambelan – Maciej Piotrowski oraz Iza – Katarzyna Stanisz, okazały się postaciami z krwi i kości. Role były pełnowymiarowe o porządnie rozpracowanych charakterach. Niezależnie od tego, czy główni bohaterowie spektaklu mieli nałożone maski czy nie, udawali pod ich wpływem innych niż byli naprawdę czy może stawali się sobą po zdjęciu maski – mieli konkretnie zarysowane cechy osobowości. Jedni z łatwością zmieniali tożsamość, dla innych powrót do maski był dużym wysiłkiem. W przypadku Filipa sytuacją dla niego niecodzienną wydawało się zdjęcie maski niż jej założenie, co uwypukliły końcowe sceny spektaklu, w których maskę nosił z wyraźną ulgą. Ostatecznie ją odrzuca, ale... zbyt późno. Postacie pierwszoplanowe siłą rzeczy były oczywiście lepiej wyeksponowane, ale wszyscy występujący na scenie aktorzy zaprezentowali się doskonale.

Gombrowicz w „Ferdydurke” napisał wprost, że nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę a przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęciach innego człowieka. Iwonie ta rzecz się nie udała, bo nie znalazła schronienia w ramionach Filipa. Smutna to konstatacja.

Szczerze polecam.


***


"Inna księżniczka Burgunda" reż. W. Brawer


Teatr Lalek Arlekin w Łodzi
Premiera 25.02.2023, Duża Scena

REALIZATORZY:

Adaptacja i reżyseria: Wojciech Brawer
Scenografia: Mateusz Mirowski
Muzyka: Piotr Klimek
Choreografia: Alexandr Azarkevitch
Reżyseria światła: Małgorzata Sendke

OBSADA:

Iwona – Joanna Nygard
Król Ignacy – Wojciech Schabowski
Królowa Małgorzata – Adrianna Maliszewska
Książę Filip – Błażej Twarowski (gościnnie)
Szambelan – Maciej Piotrowski
Iza – Katarzyna Stanisz
Cyryl – Kamil Witaszak
Cyprian – Michał Szostak
I Dama – Emilia Dryja
II Dama – Aleksandra Błażejczyk
I Ciotka, IV Dama – Agata Butwiłowska
II Ciotka, III Dama – Klaudia Kalinowska
Żebrak, Pan – Wojciech Kondzielnik

Multiplikacje Iwony – Aleksandra Błażejczyk, Agata Butwiłowska, Emilia Dryja, Klaudia Kalinowska, Adrianna Maliszewska, Michał Szostak





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

XXVII Łódzkie Spotkania Baletowe - zapowiedź wydarzenia

  Już za kilka dni, bo 26 kwietnia rozpoczynają się Łódzkie Spotkania Baletowe. Tym razem publiczność będzie mogła obejrzeć sześć choreograf...