Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi otworzył kolejny sezon sztuką greckiej autorki Chrisy Spilioti „Kto odkrył Amerykę?” w reżyserii Macieja Wojtyszki. To opowieść o dwóch kobietach, których losy na przestrzeni wielu lat splatają się i rozplatają dając okazję do wnikliwych obserwacji życiowych wyborów, potrzeb, uczuć i codziennych trosk obu kobiet. Z pozoru to historia banalna - ileż podobnych!.. Z drugiej jednakże strony historia trudna do opowiedzenia, bo kilkadziesiąt lat życia dwu tak bardzo różnych kobiet należy zmieścić w niezbyt długim tekście dramatycznym i w niespełna 80 minutach spektaklu.
fot. Kamil Urbanowicz |
Pierwsza rzecz, która zwróciła moją uwagę natychmiast po wejściu na widownię, to wyjątkowo oszczędna scenografia: cztery krzesła, dwa wieszaki, wysokie, półprzezroczyste ekrany w tle. Pomyślałam sobie wtedy, że najpewniej zadzieje się coś specjalnego, że najwyraźniej opowieść rozegra się w sferze emocji. Ale opowiedzieć banalną historię, niemalże nie mając rekwizytów do dyspozycji i scenografii? No można, ale trzeba umieć to zrobić. To był ekscytujący moment oczekiwania.
Bohaterki spektaklu, Lizę i Kasię, poznajemy w momencie, w którym możemy obserwować ich relacje z toksycznymi matkami, kiedy są jeszcze dziećmi. Żegnamy
się z nimi, gdy oczekują wizyty lekarza
będąc pensjonariuszkami w domu spokojnej starości. W przeciągu kilkudziesięciu minut mija
kilkadziesiąt lat. Z podlotków stają się starymi kobietami, którym ciało i
umysł odmawiają posłuszeństwa. Wciąż jednak związane są ze sobą niełatwą przyjaźnią
i jakąś taką - chyba oczywistą dla bohaterek –przynależnością jednej do życia
tej drugiej.
W spektaklu zagrały Jolanta Jackowska i Katarzyna Żuk. Każda z nich miała do wykreowania aż trzy
postaci. Jolanta Jackowska wystąpiła w rolach: Lizy, matki Kasi i Wróżki a
Katarzyna Żuk - Kasi, mamy Lizy i Fryzjerki.
Liza została nam przedstawiona jako typ kobiety efektownej, prowokatorki korzystającej z uroków życia,
ale jednocześnie kobiety niestabilnej, szybko nudzącej się, nieco kapryśnej i
przekonanej o swojej wyjątkowości. Jakże odmienna była Kasia grana przez Katarzynę
Żuk! Psychicznie rozdarta pomiędzy domem a marzeniami o innym życiu, poszukująca
sensu we wszystkim, co robi, ulegająca silniejszym osobowościom, zdominowana
przez matkę, zdradzana latami przez męża, szukająca pomocy u psychoterapeuty.
Obie na przestrzeni lat zmieniają się – Liza z biegiem czasu staje się
paradoksalnie coraz słabsza psychicznie i coraz bardziej nieporadna emocjonalnie a Kasia – silniejsza.
I choć i tak to Liza na koniec staje się oparciem dla Kasi a nie odwrotnie, to
jednak Kasia imponuje wolą przetrwania i siłą charakteru.
fot. Kamil Urbanowicz |
Matki dziewcząt natomiast przedstawiono jako osoby toksyczne i nie radzące sobie z rodzicielstwem. Matka Lizy
grana przez Katarzynę Żuk z dużą dozą niefrasobliwości daje córce nadmierną
swobodę nie stawiając właściwie żadnych granic, a matka Kasi – czyli Jolanta
Jackowska – stosuje nadmierny rygor i łatwo wpada w gniew nie szczędząc przy
tym dziewczynie przykrych słów. Należy tu przyznać, że aktorki z dużą brawurą zmieniały role. Bez przeszkód
przeistaczały się z jednej postaci w drugą. I w trzecią. Przemiana Jolanty Jackowskiej
we Wróżkę była zaskakująca i bardzo efektowna. Nie zabrakło w tej scenie
uśmiechu przez łzy – wszak oznajmiała Kasi, że mąż zdradza ją z jej
przyjaciółką. Ale przecież zazwyczaj takie wiadomości w pierwszej chwili lekceważy się i
uważa za niedorzeczne. Natomiast w przypadku Fryzjerki... Hm.. Po prostu upewniłam się, że Katarzyna Żuk ma
nieprawdopodobną umiejętność błyskawicznego stawania się kimś innym przy
minimum środków zewnętrznych jak peruka, jakaś część garderoby, zmiana oświetlenia. Podobne przeistoczenia osobowości miałam przecież już przyjemność oglądać
w innym spektaklu Teatru Nowego. Mam tu na myśli „Bum” w reż. Grzegorza
Chrapkiewicza, w którym aktorka także dokonuje takich przemian.
O ile matki bohaterek oglądałam z pewną przykrością – takie
zachowania rodzica zawsze w jakiś sposób okaleczają dziecko – a postaci
„branżowe” z delikatnym rozbawieniem, to przyglądanie się dorastaniu i
dojrzewaniu bohaterek sztuki dostarczyło mi prawdziwych wzruszeń. Jakże trafne
obserwacje zachowań i umiejętne ich odegranie! Scena końcowa natomiast
całkowicie mnie zdumiała i zachwyciła. I chociażby dla tej sceny po prostu
trzeba ten spektakl obejrzeć. To był prawdziwy pokaz umiejętności aktorskich i
na pewno ogromny wysiłek twórczy.
Myślę sobie teraz, że nie na emocjach zbudowano ów
spektakl, ale na przeżyciach, których te emocje były efektem. Rozbudowana scenografia byłaby zatem i tak zbędna,
bowiem oszczędne gospodarowanie plastyką sceny tylko uwydatniło to, co w tej
sztuce wydało mi się – a może i rzeczywiście było - najważniejsze. Mam też
wrażenie, że występujące aktorki przeżywały historię życia Lizy i Kasi równie
mocno jak publiczność. To co działo się na scenie było wiarygodne i autentyczne.
Łza spływająca po policzku Kasi zatopionej już w swojej starczej nieporadności
jest tego najlepszym dowodem. I za tę łzę bardzo dziękuję.
Agnieszka Kowarska
Teatr Nowy w Łodzi
„Kto odkrył Amerykę?”
- Chrisa Spilioti
premiera:
18 września 2020
r.
Mała Sala
tłumaczenie:
Ewa T. Szyler
reżyseria:
Maciej Wojtyszko
scenografia
i kostiumy:
Jarosław Kluszczyński
muzyka:
Matt Lewik
reżyseria
światła i projekcje:
Kamil Urbanowicz
inspicjent:
Teresa Hajman
obsada:
Jolanta Jackowska,
Katarzyna Żuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz