piątek, 3 czerwca 2022

A gdyby tak po prostu być dzieckiem? "Dzieci z Bullerbyn" w reżyserii J. J. Połońskiego w Teatrze Pinokio w Łodzi - recenzja

 

Teatr Pinokio w Łodzi przygotował z myślą o swojej dziecięcej i dorosłej publiczności spektakl w reżyserii Jerzego Jana Połońskiego pt. „Dzieci z Bullerbyn”. Realizacja powstała na podstawie znanej chyba wszystkim powieści szwedzkiej pisarki Astrid Lindgren. Łódzka premiera spektaklu odbyła się 28 maja 2022r. i dobrze byłoby, gdyby ta realizacja zagościła w repertuarze łódzkiego teatru na dłużej.

 

Twórcy spektaklu przenieśli teatralną publiczność w świat dziecięcych marzeń mieszkańców Bullerbyn, maleńkiej szwedzkiej wioski, w której stoją tylko trzy domy. W zagrodach środkowej, północnej i południowej mieszkają wraz z rodzicami Lisa, Lasse, Bosse, Britta, Anna i Olle, którzy przeżywają wiele przygód i niekiedy wpadają w dość poważne kłopoty. Akcja spektaklu toczy się wartko i na scenie dzieje się naprawdę dużo.


„Dzieci z Bullerbyn” oglądałam z dużą przyjemnością i… nostalgią. Aktorzy odegrali swoje role bardzo wiarygodnie, z dużym zrozumieniem psychiki dziecka. Nawet – jak sądzę – sami świetnie bawili się, ale trzeba przyznać, że tym samym wykonywali ciężką pracę. Dlaczego? No cóż, żeby przez godzinę być niemal cały czas w ruchu tzn. biegać, skakać, robić fikołki, chodzić na czworakach a przy tym pamiętać o koncentracji, tekście i mieć na uwadze zalecenia reżysera, trzeba mieć przecież niezłą kondycję! Przyszła mi nawet do głowy taka myśl, że jednak bycie dzieckiem jest dużym wysiłkiem fizycznym i dobrze, że z czasem trochę się rośnie i mniej rusza. A może jednak cofnąć się w czasie i na powrót stać się dzieckiem? Wyobraziłam sobie nawet siebie w podobnej sytuacji i doszłam do wniosku, że chyba wolę funkcjonować bardziej statecznie, ale...  Wziąwszy jednak pod uwagę żywiołowe reakcje publiczności – tej małej i tej dużej, w tym moje własne - to chyba wszyscy jednak urośliśmy rzeczywiście tylko trochę. I bardzo dobrze!

W mojej ocenie dużym plusem było niewątpliwie to, że aktorzy grający Lisę, Lassego, Bossego, Brittę, Annę i Ollego oddali charaktery bohaterów książki Astrid Lindgren - byli tacy, jak ich sobie wyobrażałam czytając powieść wiele lat temu. Cóż, za to teraz nie wyobrażam sobie innej obsady. Brawo. Szczególnie bardzo spodobała mi się Natalia Wieciech jako Lisa i Łukasz Bzura jako Olle. Ale i pozostali świetnie się pokazali. Piotr Pasek i Paweł Pacyna jako Lasse i Bosse zaprezentowali swoje możliwości aktorskie na zasadzie „rola w roli” i uczynili to z dużym poczuciem humoru. Świetnie, że reżyser w taki sposób wykorzystał w spektaklu ich umiejętności.  Zresztą - pewnie powtórzę się, bo nadmieniałam o tym wielokrotnie - zespół aktorski Teatru Pinokio naprawdę prezentuje wysoki, wyrównany poziom a wyróżniam sceniczną Lisę i Ollego, bo te postaci zawsze wzbudzały we mnie największą sympatię. Ale przecież nieco „zakręcona” Anna (Hanna Matusiak) jak i poważna Britta (Małgorzata Krawczenko) też zaprezentowały się świetnie. Aż chciałoby się zaprzyjaźnić z całą szóstką bohaterów spektaklu – to byłoby całkiem miłe przeżycie.

W realizacji Teatru Pinokio zachowany został klimat książki, natomiast dobór wydarzeń ujętych adaptacją pozostawił we mnie pewien niedosyt, coś na zasadzie: „a kiedy będzie można obejrzeć kontynuację”? Z drugiej jednak strony, wydaje mi się, że dla kogoś, kto jednak książki nie czytał albo po prostu nie pamiętał jej zbyt dokładnie narracja była jak najbardziej kompletna. Podobnie jak w książce Lisa była narratorką, natomiast elementem spajającym opowieść realizatorzy uczynili jej pokój. Tu zaczęła się i zakończyła akcja. Jego umeblowanie budowało scenografię dla przedstawianych wydarzeń. Wystarczyło trochę dziecięcej fantazji i elementy łózka przemieniały się nagle w sklepową ladę. Wszystko to razem nasycone było sympatyczną magią teatru, porywało w świat, gdzie za pomocą fantazji zwykłe rzeczy przemienia się w skarby a „dobrze bawić się” nie oznacza włączenia tabletu czy zakupu drogiej zabawki zwanej profesjonalnie interaktywną. Ta propozycja artystów skłania do refleksji i może nieść nadzieję. I myślę, że warto z niej skorzystać.

A zatem w Teatrze Pinokio po raz kolejny w tym sezonie zaproponowano publiczności spektakl, którego nie wolno pominąć w swoich wyborach teatralnych. „Dzieci z Bullerbyn” są zdecydowanie dla małych i równie zdecydowanie dla dużych widzów. Twórcy pokazują jak z prostych rzeczy i szczerych uczuć zbudować magiczny świat przepełniony dziecięcą fantazją, prostym pięknem, czystą przyjaźnią.  To antidotum na schematyzację naszego życia i sprowadzanie go do kupowania wszystkiego, co tylko można kupić. Spektakl wzbudza tęsknotę za czymś, czego już teoretycznie nie ma.  TEORETYCZNIE. Bo tak naprawdę jest – na scenie Pinokia i w nas samych bo w sercach.

 

 

***

DZIECI Z BULLERBYN
Teatr Pinokio w Łodzi
Premiera: 28 maja 2022 r.

Tekst: Astrid Lindgren
Przekład: Irena Szuch-Wyszomirska
Adaptacja: Anna Ilczuk
Reżyseria: Jerzy Jan Połoński
Scenografia: Joanna Martyniuk
Muzyka: Marcin Partyka
Ruch sceniczny: Konstancja Zegartowska

Obsada: Małgorzata Krawczenko, Hanna Matusiak, Natalia Wieciech, Łukasz Bzura, Paweł Pacyna, Piotr Pasek

Identyfikacja graficzna: Agata Królak

Spektakl powstał z myślą o widzu w wieku 5+.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skutki uboczne. Rozmowa z Grzegorzem Kempinsky'm

Rozmowa z Grzegorzem Kempinsky’m – polskim reżyserem filmowym, teatralnym i telewizyjnym, scenarzystą i tłumaczem, trzykrotnym laureatem na...