sobota, 10 września 2022

Zdyscyplinowanie. Po premierze "Bolera" w choreografii J. Przybyłowicza w Teatrze Wielkim w Łodzi - recenzja

 

Na zakończenie sezonu 2021/2022 publiczność Teatru Wielkiego w Łodzi miała możliwość obejrzeć niezwykłą premierę "Tryptyku baletowego", trzyczęściowego spektaklu, który powstał do utworów wybitnych kompozytorów: Edwarda W. Elgara, Karola Szymanowskiego i Maurice'a Ravela. Była to ostatnia premiera w jubileuszowym sezonie łódzkiego teatru. Choreografowie, Joshua Legge, Grzegorz Brożek i Jacek Przybyłowicz, zachwycili publiczność zaskakując ją nie tylko wyjątkowym talentem, ale i choreograficzną odwagą. Dziś o trzeciej części Tryptyku, czyli o choreografii Jacka Przybyłowicza.


Fot. Ewa Ryszkowska


 

Trudno kompozycję Przybyłowicza oglądać nie przywołując jednocześnie w pamięci realizacji innych choreografów, w tym  Maurice’a Béjarta i jego Baletu XX Wieku z 1961 roku, czy też z 2016  roku realizację Krzysztofa Pastora z Polskim Baletem Narodowym. Oczywiście choreografii do „Bolera” powstało dotąd znacznie więcej a rejestracje niektórych z nich można nawet obejrzeć w Internecie. Wspominam jednak o tych dwóch realizacjach ponieważ „Bolero” Béjarta zyskało chyba największy światowy rozgłos a „Bolero” Pastora jest – jak sądzę - najpiękniejszą realizacją jaką miałam przyjemność obejrzeć.


Fot. Ewa Ryszkowska


Niektóre choreografie „Bolera” wprost prowadzą dialog z kompozycją Ravela, nawiązując do dynamiki dzieła i jego scenicznej premiery z Idą Rubinstein. Oba te elementy dostrzegam chociażby w choreografii Béjarta. Inne są impresjami i skupiają się na kompozycji ruchowej a jeszcze inne istotny nacisk kładą na stronę plastyczną dzieła podkreślając np. emocje kolorem kostiumów. Niezależnie od zastosowanych środków zazwyczaj są to ciekawe pokazy, choć nie wszystkie można uznać za dobre. Podejrzewam jednak, że choreografowie tak czy inaczej przeżywają prawdziwe męki twórcze chcąc przygotować kompozycję inną niż wszystkie, dobrą a nawet lepszą niż poprzednie, nie narażając się na zarzut nijakości, przesady czy powtórzeń. Usłyszeć „ale to już było” wcale nie jest miło.


Fot. Ewa Ryszkowska


Przybyłowicz zatem miał zadanie trudne, ale jak najbardziej możliwe do wykonania. Stworzył choreografię, w której zespolił ruch, muzykę i plastykę tak silnie, że mogłoby się wydawać, iż brak któregokolwiek z tych elementów po prostu unicestwiłby pozostałe. Muzyka nie mogłaby istnieć bez ruchu, plastyka bez muzyki, ruch bez plastyki, itd. Taki pełny przekaz twórczy to niewątpliwie zaleta tej choreografii. W kompozycji widać rozmach i klasę choreografa. Jego myśl biegnie swobodnie, bez większego wysiłku choć z dużym naciskiem na emocjonalność i erotykę, ale jest to myśl zdyscyplinowana. Odniosłam też wrażenie, że Przybyłowicz odwrócił dynamikę „Bolera”, zaczynając pokaz od fantastycznego, kipiącego erotyką duetu (Giuseppe Stancanelli i Chase Vining) a kończąc na scenie zbiorowej, która jednak w kontekście całości okazała się trochę zbyt słaba jako zakończenie całej choreografii.


Fot. Ewa Ryszkowska

Wspomniani tu Stancanelli i Vining pokazali naprawdę doskonałą technikę i klasę – w mojej ocenie w tej części Tryptyku zaprezentowali się zdecydowanie najlepiej kradnąc schow pozostałym tancerzom. A było kogo podziwiać, bo cały zespół baletowy był tego wieczoru w doskonałej formie. Chwalę i tutaj Dominika Senatora za świetne partnerowania tym razem Ekaterinie Kitaevej – Muśko. Tancerka również zaprezentowała się w niezłej formie i choć - mając w pamięci jej występ w „Królewnie Śnieżce” - do zapowiedzi jej występu podeszłam z pewnymi wątpliwościami, to – nie zawiodłam się. Brawo. I oczywiście Karolina Urbaniak jak zwykle przyciągała moją uwagę. Doskonale partnerował jej Giuseppe Stancanelli, którego niestety cały czas pamiętałam z duetu męskiego (tego duetu po prostu nie da się zapomnieć!). Chase Vinning natomiast partnerował Kindze Łapińskiej z prawdziwie amerykańską swobodą, z jaką zatańczył już w „Mandragorze” Brożka. No, co tu kryć, tym razem Stancanelli i Vining zawładnęli moją uwagę i myśl, ale to również zasługa choreografa.

 

Fot. Ewa Ryszkowska

Mając nadzieję, że publiczność Teatru Wielkiego będzie jeszcze kiedyś mogła obejrzeć "Bolero" Przybyłowicza, kończę swoje rozważania o Tryptyku i swoją myśl już kieruję ku Łódzkim Spotkaniom Baletowym.

 

 ***

 

Teatr Wielki w Łodzi

Bolero
- Maurice Ravel
Premiera 11.06.2022


REALIZATORZY

Choreografia: Jacek Przybyłowicz
Kierownictwo muzyczne: Adam Banaszak
Scenografia: Jacek Przybyłowicz
Reżyseria świateł: Kagami

Projekcje multimedialne: Mikołaj Molenda
Asystent choreografa: Anna Krzyśków

Inspicjenci: Anna Krzemińska, Mariusz Caban


OBSADA

Duet męski:  Giuseppe Stancanelli i Chase Vining

Duety: Ekaterina Kitaieva-Muśko i Dominik Senator, Valentyna Batrak i Joshua Legge, Kinga Łapińska i Chase Vining, Karolina Urbaniak i Giuseppe Stancanelli,

Pas de quatre: Miaria Góralczyk, Gintautas Potockas, Dominik Senator, Koki Tachibana

Pary: Ekaterina Kitaeva-Muśko i Dominik Senator, Valentyna Batrak i Joshua Legge, Kinga Łapińska i Chase Vining, Karolina Urbaniak i Giuseppe Stancanelli, Anna Major i Koki Tachibana, Boglarka Novak i Paweł Kurpiel, Larisa Robles Zalevskaia i Brandon Demmers

oraz

Maria Góralczyk, Aleksandra Gryś, Sakurako Onodera, Dawid Kucharski, Fabian Michaux,


Orkiestra Teatru Wielkiego w Łodzi

Dyrygent: Adam Banaszak


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skutki uboczne. Rozmowa z Grzegorzem Kempinsky'm

Rozmowa z Grzegorzem Kempinsky’m – polskim reżyserem filmowym, teatralnym i telewizyjnym, scenarzystą i tłumaczem, trzykrotnym laureatem na...