czwartek, 28 stycznia 2021

"Marguerite and Armand" z Royal Opera House - recenzja

 

Choreografia baletu Marguerite and Armand została napisana dla Rudolfa Nureyeva i Margot Fonteyn w 1963 roku przez założyciela i choreografa The Royal Ballet, Fredericka Ashtona. Nie przez przypadek. W 1961 roku Frederick Ashton obejrzał przedstawienie „Dama Kameliowa” Aleksandra Dumasa, w którym grała Vivian Leigh i zainspirował się do przeniesienia sztuki na balet dla swojej muzy Margot Fonteyn. Wielbicielom baletu nie trzeba tych nazwisk przedstawiać, dość powiedzieć, że Nureyev i Fonteyn stworzyli niezapomniane i chyba najbardziej elektryzujące publiczność baletową duety. Nieczęsto można obejrzeć archiwalny zapis wideo z przedstawień z udziałem Nureyeva i Fonteyn - ja widziałam zaledwie krótkie fragmenty kilku z nich. Dlatego bardzo mnie cieszy, że mogłam obejrzeć pełny spektakl "Marguerite and Armand", co prawda nie w wykonaniu owego duetu, ale za to równie perfekcyjnego.

Opowieść opiera się na koncepcji tragicznej miłości, której to wątek odnajdujemy między innymi w "Damie Kameliowej" Aleksandra Dumasa syna czy w "Traviata" Giuseppe Verdiego. Marguerite poznajemy w momencie, kiedy leży na łożu śmierci i w gorączce wspomina swoje pierwsze spotkanie z Armandem i burzliwy romans z nim. Obserwujemy zatem, jak pewnego razu otoczona wielbicielami zwraca uwagę na namiętnego młodego mężczyznę i zakochuje się w nim bez pamięci. Uczucie to nagłe i szalone, ale i niełatwe dla obojga. Armandowi trudno zaakceptować sposób życia Marguerite i jego iluzoryczność.





Choreografia i sposób jej wykonania przez parę znakomitych tancerzy jest poruszająca. Wyraża silną, wiążącą kochanków namiętność. Wiele w niej odważnych podnoszeń i wiele pożądliwości w pas de deux. Uważa się, że ostatnie z nich, kiedy Marguerite umiera w ramionach Armanda, jest jednym z najbardziej poruszających we wszystkich choreografiach przygotowanych przez Ashtona dla The Royal Ballet. Nie widziałam ich wszystkich, ale przyznam, że ta scena bardzo wzrusza - szczególnie, że akurat ta prezentacją, o której tu piszę, została zatańczona z rzadko spotykaną wrażliwością. To niezwykły spektakl. Pasję i jednocześnie tkliwość wyrażaną w tak niezwykły sposób przez tancerzy dodatkowo podkreśla bardzo elegancka w swojej formie scenografia Cecila Beatona i muzyka Frantza Liszta - La lugubre gondola i Sonata fortepianowa h-moll. La lugubre gondola to utwór, który Liszt napisał będąc pod silnym wrażeniem śmierci R. Wagnera i jego ceremonii pogrzebowej, tutaj towarzyszy ona Marguerite w chorobie i śmierci. Natomiast słynna Sonata jest utworem przepowiada kochankom tragiczny finał, nadając ich miłości demoniczny, niewiarygodnie silnie emocjonalny obraz.

Koniecznie do obejrzenia.




***

Royal Opera House- The Royal Ballet
Marguerite and Armand (2017)

Frederick Ashton - Choreografia
Franz Liszt - Muzyka

Emmanuel Plasson - kierownictwo muzyczne
Robert Clark - Fortepian

Dudley Simpson - dźwięk
Cecil Beaton - scenografia
John B. Read - oświetlenie

Obsada:
 

Zenaida Yanowsky - Marguerite
Roberto Bolle - Armand
Christopher Saunders - Ojciec Armanda
Gary Avis - Książę
Matthew Ball - Wielbiciel
Reece Clarke - Wielbiciel
David Donnelly - Wielbiciel
Nicol Edmonds - Wielbiciel
Kevin Emerton - Wielbiciel
Erico Montes - Wielbiciel
Tomas Mock - Wielbiciel
Fernando Montaño - Wielbiciel
Mica Bradbury - Pokojówka

Orkiestra Opera Royal House


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skutki uboczne. Rozmowa z Grzegorzem Kempinsky'm

Rozmowa z Grzegorzem Kempinsky’m – polskim reżyserem filmowym, teatralnym i telewizyjnym, scenarzystą i tłumaczem, trzykrotnym laureatem na...